1,5% podatku

Możesz wesprzeć działania Fundacji przekazując swoje 1,5%
KRS: 0000698914

1% Procent

Możesz wesprzeć działania Fundacji przekazując swój 1%
KRS: 0000698914

1 Procent

Możesz wesprzeć działania Fundacji przekazując swój 1%
KRS: 0000698914

Cały świat w zasięgu ręki – artykuł w Tygodniku Powszechnym
23 czerwca 2025

A w Tygodniku Powszechnym o naszych siostrach z Czortkowa 💪👇

CAŁY ŚWIAT W ZASIĘGU RĘKI

Dominikanki z Czortkowa w habitach z wojskowym kamuflażem
Ludzie są rozczarowani tym, co się dzieje. Trump nas przeraża, ale Bóg jest silniejszy niż Trump, Putin i całe zło świata.

Jacek Taran
10.06.2025

W dolinie rzeki Seret, między wzgórzami południowo-zachodniej Ukrainy, leży Czortków. Małe miasteczko, z tych, których nazw nie ma na pierwszych stronach gazet, ale w którym – jak w wielu – wciąż widać ślady historii i dawnej świetności. Górują nad nim ruiny potężnego zamku – świadka Rzeczypospolitej, imperium austro-węgierskiego, sowieckiego reżimu i dzisiejszej niepodległej Ukrainy. U jego stóp – biały dom sióstr dominikanek. W ogrodzie, pośród wazonów z łusek po pociskach artyleryjskich, figura Matki Boskiej i powiewająca ukraińska flaga.

Szkoła w piwnicy

W piwnicy domu siostry prowadzą sobotnio-niedzielną szkołę języka polskiego. W lekcjach uczestniczy ponad sześćdziesięcioro dzieci w kilku grupach wiekowych. Dla niektórych to jedyny kontakt z mową przodków, dla innych – nauka zupełnie nowego, obcego języka. Codzienność wygląda tu niemal jak w każdej szkole: jest tablica, ławki, szafka z podręcznikami, na półkach polskie książki do historii i języka. Jedynie to, że lekcje odbywają się w piwnicy, różni je od miejsc, w jakich szkoły pracują w spokoju i bezpieczeństwie.
Lekcję, na której jesteśmy, prowadzi Nastia – studentka zarządzania z Tarnopola. Siostra Marcelina, która zwykle uczy dzieci, musiała wyjechać na kilka dni. Nastia mówi do uczniów cicho i spokojnie, ale kiedy z ogromną cierpliwością poprawia, po raz kolejny, złą wymowę polskich słów, w jej głosie słychać pasję.

– Zaczęło się od piosenek. Na Boże Narodzenie, na Wielkanoc – wspomina. – Później były półkolonie z wolontariuszami z Polski. Moja babcia była Polką, pochodziła z Nysy. Gdy zaczęła się pełnoskalowa wojna, spędziłam kilka miesięcy właśnie tam, u kuzynki babci. Chodziłam do liceum, poznałam wielu wspaniałych ludzi. Tam był mój drugi dom.

Dzieci chóralnie powtarzają nazwy polskich miesięcy: styczeń, luty, marzec… Opowiadają o swoich urodzinach, o ulubionych porach roku. Na pozór to zwykła lekcja – dla wielu dzieci jest pierwszym krokiem w stronę świata, który może wydaje się daleki, ale dzięki językowi jest na wyciągnięcie ręki.

Brama na Zachód

Po lekcjach po dzieci przychodzą mamy. Jedna z nich, Julia Kohut, mówi krótko: – To dobrze, że uczą się języka. Każdy język obcy może się w życiu przydać, a Polska jest blisko, i kulturowo, i geograficznie. Nigdy nie wiadomo, co tutaj się jeszcze może zdarzyć, czasy coraz bardziej niepewne.

Przyszedł też Wasyl Kowalski, dziadek jednej z uczennic. Z entuzjazmem opowiada o czasie spędzonym w Polsce. Pracował u znanego w Krakowie kurdyjskiego restauratora Ziyada Raoofa. – Dobry człowiek, szanował ludzi. Wiele się wtedy nauczyłem o świecie – mówi z uśmiechem. – Polska i Kraków to same dobre wspomnienia.
Alicja Makarczuk przyjechała do Czortkowa z córką, gdy na ich rodzinne miasto, Charków, zaczęły spadać bomby. Dziś nie ma dokąd wracać. – Ważne, żeby dziecko miało kontakt z rówieśnikami. Tu ma szkołę, normalność. Język polski to dla niej szansa. Polska to brama na Zachód – mówi spokojnie, bez patosu.

Między klasztorem a frontem

Przy prowadzeniu lekcji pomaga Wiera Gołębiewka. Siostry dominikanki mówią, że to jednoosobowa instytucja – wspiera pracę w szkole, koordynuje transporty pomocowe na front, organizuje zbiórki, a na co dzień pracuje jako księgowa w zespole tanecznym. Logistyka pomocy humanitarnej stała się jej drugą, choć niepłatną, pracą.

– Znam wojenne brygady z numerów – mówi i wymienia z pamięci – Trzydziesta piąta, pięćdziesiąta dziewiąta, piętnasta, osiemnasta, piechota morska i nasza samoobrona terytorialna z Czortkowa. Ale żołnierzy też już rozpoznaję po twarzy, gdy rozmawiam z nimi na Telegramie. Wysyłamy im wszystko: jedzenie, leki, agregaty, wózki inwalidzkie, a nawet całe samochody dostawcze. Trafiają do Doniecka, Charkowa, Kramatorska, Chersonia.
Pomoc z Czortkowa jedzie na front dzięki wsparciu wolontariuszy z Polski i Ukrainy. – Czasem to kilka dni jazdy. Ale trzeba – mówi Wiera – nie możemy się odwrócić plecami.

Wielkie serca

Zgromadzenie Sióstr św. Dominika obecne jest na Ukrainie od połowy XIX wieku. W czasach komunistycznego terroru, po powojennej zmianie granic, prowadzone przez zakonnice domy, liczne w zachodniej Ukrainie, zostały zamknięte. W 1946 r. siostry podzieliły los tysięcy polskich obywateli: zostały deportowane na tereny dzisiejszej Polski lub w głąb imperium radzieckiego. Dominikanki zaczęły wracać do pracy duszpasterskiej na zachodniej Ukrainie dopiero w czasach pieriestrojki.

Grożąc, że Rosja może prowadzić tę wojnę „bez końca”, Putin zwiększa presję na Ukrainę i na Zachód. Nabierająca tempa rosyjska ofensywa – zarówno na froncie, jak też w polityce – to klasyczna strategia przed negocjacjami, gdyby miało do nich dojść w takim czy innym formacie.

Początkowo przyjeżdżały w wakacje, organizując półkolonie dla dzieci z polskich rodzin. Współpracowały z ks. Marcjanem Trofimiakiem, obecnie biskupem diecezji łuckiej. Ich praca obejmowała przygotowanie dziesiątek dzieci i dorosłych do sakramentów, wcześniej niedostępnych z powodu sytuacji politycznej. Od sierpnia 1995 r. na stałe mieszkają w Czortkowie. Po przyjeździe podjęły regularną katechezę w parafii ojców dominikanów, a także w sąsiednich miejscowościach ukraińskiego Podola.

– Gdy zaczęła się wojna, nie wiedziałyśmy, czy tu zostaniemy – mówi siostra Eugenia. – Ale siostra Marcelina powiedziała: „ja się stąd nie ruszam”. I wtedy zaczęli dzwonić ludzie z Polski. Przyjeżdżały paczki, ktoś wysłał agregat, ktoś inny leki. Wszystko zaczęło się samo organizować.

Dziś w domu posługują trzy siostry: Marcelina, Eugenia i Tarsycja. Każda z nich łączy życie duchowe z bardzo konkretną pomocą. Współpracują z Caritasem z Sandomierza, Fundacją Odra-Niemen i Fundacją Sióstr Dominikanek z Broniszewic. Dla dzieci organizowane są kolonie, półkolonie, zajęcia językowe. Dla dorosłych – wsparcie materialne.

– Nikt nie odchodzi stąd z pustymi rękami – mówi siostra Eugenia. – Starsi ludzie przychodzą po jedzenie, po leki. Nie możemy odmówić. Nie mamy wiele, ale mamy serce.

Życie z wojną

W mediach o Czortkowie mówi się rzadko. A jednak wojna jest tu obecna. Czasem w postaci alarmowych syren, czasem w wiadomościach z frontu. Na fejsbukowej stronie sióstr pojawiają się zdjęcia samochodu dla 38. brygady piechoty morskiej albo informacje o świątecznej loterii – osiem tysięcy hrywien zebranych na ogrzewacze dla wojska. Kilka dni później nadchodzi dramatyczna wiadomość – oddział został rozbity, wielu żołnierzy trafiło do szpitali. Inni nie żyją.

– Tak wygląda wojna – mówi Wiera. – Wszystko zmienia się w sekundę. Ogrzewacze trafią do innego oddziału.
Czortków od frontu dzieli kilkaset kilometrów, ale całkiem blisko znajduje się poligon, jeszcze z czasów sowieckich, i stare lotnisko, na którym dziś ćwiczą ukraińscy żołnierze. Rakiety lecące nad miastem zwykle wycelowane są właśnie tam. Kiedy rozlega się wycie syren, siostra Marcelina zakłada habit z wojskowym kamuflażem i zapala gromnicę przed figurą Matki Boskiej. W domowej kaplicy pali się światło, które nie zgasło od pierwszego dnia wojny. – To nasz znak – mówi siostra Eugenia – że jesteśmy, że się nie boimy, że się modlimy.
Wiera dodaje: – Co będzie dalej? Tylko Bóg wie. Ale my się nie poddajemy.

– Ludzie są bardzo rozczarowani tym, co się dzieje – mówi siostra Eugenia. – Zwłaszcza w USA. Trump nas przeraża. Ale Bóg jest silniejszy niż Trump, Putin i całe zło świata. Dobro zwycięży.

https://www.tygodnikpowszechny.pl/dominikanki-z-czortkowa…

Pracowicie w naszym ogrodzie

Pracowicie w naszym ogrodzie

Kiedy w Fundacji pojawia się najlepszy na świecie kierownik — wszystko idzie zgodnie z planem, a nawet dużo poza planem! 🌼💪 Pod altanką na honorowym stanowisku zasiada Ola — specjalistka od zarządzania... filiżanką kawy ☕ i palcem wskazującym 🚀. A na pierwszej linii...

czytaj dalej
Podaruj dzieciom radosne wakacje

Podaruj dzieciom radosne wakacje

Kochani! Jeszcze na studiach, wiele lat temu, kiedy mieszkałam w Kielcach — serdecznie pozdrawiam Uniwersytet Jana Kochanowskiego! — nauczyłam się jednej bardzo ważnej rzeczy. Jeśli robisz coś dla drugiego człowieka, rób to na najwyższym poziomie, w najwyższym...

czytaj dalej