Przyszedł na ziemię sam Bóg – pełen miłości, współczucia i miłosierdzia. Zamieszkał między ludźmi, uzdrawiał chorych, podnosił złamanych na duchu, karmił głodnych i dawał nadzieję tym, którzy jej nie mieli. A jak Mu odpłacono? Nienawiścią, oskarżeniami, niesprawiedliwością. Ukrzyżowano Go za dobro, które czynił.
Dlatego nie mamy oczekiwań wobec tych, którzy potępiają. Wiemy, że dobro często jest znienawidzone. Wiemy, że gdy ktoś wyciąga rękę do potrzebującego, zawsze znajdą się tacy, którzy będą go za to potępiać. „Dlaczego im pomagasz?” „A nasi to co?” „To się nie opłaca.” „To i tak nic nie zmieni.” – słowa pełne pogardy, rzucane lekko, bez zastanowienia. Słowa, które ranią bardziej niż obojętność.
Ale nie przestaniemy. Nie dla pochwał, nie dla uznania, ale dlatego, że dobro po prostu trzeba czynić. Bo jeśli zło krzyczy głośno, to my będziemy szeptać dobro – nawet jeśli świat tego nie chce słyszeć.