Nourou to mały muzułmanin, który spotkał Jezusa…Brzmi jak początek świadectwa z dalekiego Iranu. Tymczasem to nasz najbliższy sąsiad. Pojawił się nagle. Najpierw nieśmiało przystawał za bramą naszej misji. Potem coraz odważniej witał się i pozdrawiał, aż w końcu za zgodą swoich dziadków, którzy go wychowują zaczął przychodzić do naszej świetlicy. Umowa między nami od początku była jasna: nikt z misji nie będzie zmuszał go do modlitwy z innymi dziećmi, ani próbował wydrzeć mu z serca Koran. Tymczasem Nourou sam zaczął pytać, był pierwszy przy grocie Matki Bożej, gdzie kończymy dzień, a kiedy próbując mu wytłumaczyć, że nie może jechać z nami do kościoła, on przychodził do niego na pieszo…
W ten wielki piątek, kiedy nieporadnie próbuję nieść z Jezusem krzyż, pojawia się Nourou z jedynym zdaniem na ustach: KIEDY JEDZIEMY DO KOŚCIOŁA?!?! I juz wiem, że ten mały chłopiec to nie tylko zawstydzony swoją pomocą Szymon z Cyreny, nawet nie sama odważna Weronika ocierająca Jego twarz, Nourou jest jak Jan, ten umiłowany, co chce podejść bardzo blisko, aż pod sam krzyż.
Pozdrowienia
Pozdrowienia z Kamerunu 🥰🥰🥰